8,5 miesięcy później
* Julie *
Minęło już sporo czasu. Abby urodziła miesiąc temu śliczną córeczkę o imieniu Gabriella ♥. Ja jestem w zaawansowanej ciąży. Pomimo to nadal nie znamy płci dziecka. Termin mam na za 2 tygodnie. Strasznie się boję, że coś pójdzie nie tak... Ale wszyscy mnie uspokajają, w szczególności Abby, która ma to już za sobą. Była godzina 10. Felix jak zawsze o tej porze, słodko spał. Byłam strasznie głodna, więc poszłam do kuchni w celu zrobienia jakiegoś pysznego śniadania. Padło na gofry z borówkami i śmietaną. Gdy już byłam w trakcie robienia ciasta, usłyszałam jak Felix schodzi po schodach. Za chwilę już był przy mnie, delikatnie mnie objął i pocałował w szyję.
- Jak się mają moje dwa skarby ? ♥ - zapytał jeszcze zaspanym głosem.
- Dobrze tatuśku. - obróciłam się w jego stronę i pocałowałam.
- Hej malutki ♥ - uklęknął przy moim WIELKIM brzuchu i położył na nim rękę.
- No już starczy, zaraz mi się gofry przypalą xd - powiedziałam po dłuższej chwili. Gotowe śniadanie położyłam na stole. Wkrótce potem zaczęliśmy je jeść.
- Jak myślisz, ile przytyłam ?
- Nwm z 20 kg ? - zaśmiał się
- No ejjj. Wiesz, tak ostatnio myślałam, że my nie wybraliśmy imienia dla dziecka.
- Jack, John, Thomas,Jim, Dylan
- Czemu tylko męskie ?
- Bo to będzie chłopiec !
- Nie wiesz tego.
- Ja chcę chłopca, więc będzie mały Jack, John, Thomas,Jim, Dylan ale to się jeszcze dopracuje xd
- Facepalm Felix, nie mam sił na ciebie. - uśmiechnęłam się zaczęliśmy sprzątać po śniadaniu. dzisiaj mam wizytę u lekarza na 16:00. Postanowiliśmy z Felixem, że wstąpimy do Abby. Felix oczywiście prowadził. Bo jakże inaczej.
- Skręć tutaj w lewo. - wskazałam palcem
- Ale do Abby jedzie się w drugą stronę.
- Tak wiem, ale chcę wstapić do supermarketu i kupić coś małej kruszynce. - odparłam
- No dobrze. - uśmiechnął się.
*Abby*
Wyciągnęłam z pieca placek z budyniem. Dawno nic nie piekłam, a dzisiaj miałam chwilę czasu, ponieważ mój mąż postanowił, że cały dzień zajmie się naszą córeczką.
- Jesteśmy już.- usłyszłam głos blondyna z korytarza.
- Dobrze, jestem w kuchni.
- A co tak pięknie pachnie.
- Niespodzianka - pocałował mnie na przywitanie.
- Gdzie byliście ? - zapytałam
-Tu i tam. - zaśmiał się.
-Yhym.
- Wiesz, że nie lubię jak mówisz YHYM
- Też cię kocham. - wzięłam malucha od niego i poszłam na kanapę.
- Głodna jesteś ? - podciągnęłam bluzkę i zaczęłam karmić Gabi. Kiedy moje słoneczko było już najedzone zaczęłam chodzić z nią po mieszkaniu czekając, aż jej się odbije. Nagle po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Odłożyłam małą do bujaka i poszłam otworzyć.
- Oo hej :) Wejdźcie. - otworzyłam szerzej drzwi, żeby mogli wejść.
- Co tam u was ? - zaczęłam.
- Wszystko w porządku jedziemy dzisiaj do lekrza na kontrole.
- To dobrze. - jak tylko weszliśmy do salonu to Julie z Felixem "rzucili" się na Gabi.
- Cześć maluchu. - przywitał się Fel.
- Hej kruszynko. Rośniesz jak na drożdżach. Ciocia z wujkiem kupili ci prezent, ale narazie damy go mamusi. - wręczyła mi pakunek.
- Kochani ja was strasznie przepraszam ale pójdę ją położyć - odparłam.
- Jasne rozumiemy to leć - uśmiechnęła się Julie. Wzięłam Gabrielle na ręce i po mału szłam na górę. Zaniosłam ją do naszej sypilani. Położyłam ją do łóżeczka i przykryłam kocykiem. Właczyłam elektryczną nianie i zeszłam do gości którzy siedzieli w salonie na kanapie.
- Jejku gdzie moje maniery xd Chcecie coś do picia ? - zapytałam.
- Spokojnie Abby. Oscar się nami już zają.
- No proszę nawet placek pokroileś xd - zwróciłam się do chłopaka.
- No widzisz ;) - zaśmiał się.
Usiadłam obok Oscara i wzięłam kawałek mojego wypieku.
- Julie, na kiedy masz termin?
- Jeszcze 2 tygodnie. - odpowiedziała
***
* Felix *
Po jakimś czasie, do Abby i Oscara przyjechała reszta paczki i razem siedzielismy i rozmawialiśmy o nowych piosenkach i wgl o wszystkim. Niestety musieliśmy się zbierać na wizytę do lekarza. Pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodu.
- Ahh. - westchnęła Julie.
- Co jest? - zapytałem
- Boję się trochę..
- Jestem przy tobie. - pocałowałem moją narzeczoną.
- Wiem. - odpowiedziała z uśmiechem. Wkrótce potem odjechalismy z podjazdu. Jechałem jak zawsze ostrożnie. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pomogłem wysiąść Julie z samochodu i weszliśmy do przychodni.
- Dzień dobry, pan doktor już czeka. - przywitała nas pielęgniarka.
- Dziękujemy.
Weszliśmy do gabinetu. Moja narzeczona położyła się, żebyśmy mogli zobaczyć dzidziusia. Patrzyłem uważnie na ekran ale za dużo nie widziałem xd
- To chłopiec? - zapytałem
- Niestety, proszę pana chyba do narodzin nie będziemy wiedzieć.
- No niee.
- Pobierzemy jeszcze krew i zbadamy czy jest na pewno wszystko w porządku.
- Dobrze. - po niecalych 15 minutach znowu siedzielismy u lekarza w gabinecie.
- Panno Julie nie mam zbyt dobrych wiadomości.. - moje serce zamarlo...
***********************************************
Witam!♡ długo wyczekiwany, ale w końcu jest!! :) jest to przed ostatni rozdział.. może w następnym tygodniu jak nam się uda pojawi sie już ostatni.. jakoś trudno jest mi się rozstać z tym blogiem.. przywiązałam się do niego... ale cóż to co dobre szybko się kończy.. życzę wam miłego tygodnia i powodzenia w szkole ♡♡ ~ Jagoda